Po dwóch meczach w podstawowej jedenastce Krzysztof Piątek usiadł na ławce rezerwowych. Odpowiedział jednak w najlepszy z możliwych sposobów. W drugiej połowie zdobył dwie bramki i zapewnił Herthcie wygraną z derbach z Unionem 3:1.
Po kontuzji podstawowego napastnika Herthy Jhona Cordoby Piątek został właściwie jedyną klasyczną dziewiątką w talii trenera Bruno Labbadii. W spotkaniach z BVB i Leverkusen spisał się jednak przeciętnie, by nie powiedzieć słabo, i w piątek przeciwko Unionowi zasiadł już na ławce rezerwowych.
Hertha rozpoczęła spotkanie bardzo słabo. Przegrywała od 20. minuty po golu Nigeryjczyka Taiwo Awoniyiego. Chwilę później Union, a konkretnie Robert Andrich, wyciągnął do Herthy pomocną dłoń. Wspomniany piłkarz po kopnięciu rywala w głowę wyleciał z boiska z czerwoną kartką.
Stara Dama wciąż jednak grała źle i do przerwy nie stworzyła sobie żadnej dogodnej sytuacji. Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Piątek.
Przy wyrównaniu autorstwa Petera Pekarika Polak jeszcze nie miał udziału. Później jednak w przeciągu trzech munut dwukrotnie trafił do siatki.
Najpierw dość szczęśliwie, bo przy zdobyciu bramki pomógł rykoszet. Drugi gol to już jednak soczyste uderzenie bez zbędnej zwłoki z woleja. Dla polskiego napastnika był to pierwszy dublet na boiskach Bundesligi. I oby zwiastował lepsze czasy.
Hertha odetchnęła i po słabym początku sezonu powoli pnie się w tabeli. Po 10 kolejkach ma na koncie 11 punktów. Dla Piątka był to 2. i 3. gol w sezonie. Oprócz tego ma na koncie dwie asysty.